Toskania, twierdza, święte źródełko, wino z garażu, wilki jakies i trocha slonsnkiyj godki.
LOTnicy wygryja dzien 1 - wyjazd do Kvareli i udzial w przypadkowej suprze. Wrocili zmasakrowani i szczesliwi.
a zaczęlo sie od tego że sie zgubilismy na sam poczatek! Poszedłem do infrormacji turystycznej która jest zaraz przy pierwszym placu.
Spimy w dwóch oddzielnych miejscach! Znalezlismy spanie za 10GEL z opcja rozbicia namiotu (ekipa ma sprzet a my nie), a oni w tym czasie znajdują spanie na tarasie pieknie położonego domu. Widok pierwsza klasa.
Smsy dochodzą z opóźnieniem więc my kwaterujemy sie tam pisząc żeby przyszli, a oni gdzie indziej pisząc że możemy wpadać.
Najpierw nie mieli planu a później jak sie spotykamy w centrum oni już mają nagraną taxi do wspomnianego przez nas Kvareli.
Musimy coś zjeść wiec prosimy o 20-30min. i jedziemy z nimi. (zaliczamy pierwsze pierożki chinkali) Mieli czekać, ale pojechali :| miał na nas czekać drugi szofer, nie czakał :| no niech bedzie.
Zostajemy na miejscu. Odbchodzimy mury obronne, łapiemy klimat miasteczka, kontemplujemy widoki.
Poznajemy fajnych Hanysów z Chorzówa (1 zamienione zdanie i było wiadomo że to swoi).
Kupujemy od okolicznego dziadka 2 litry winka przelanego do falszki po jakże popularnym tutaj Koenig Pilsenerze.
Idziemy w trek do klasztoru i świętego źrodełka. I tu uwaga! Zejscie do źródełka mieści się przy klasztorze. pierwszy znak widoczny od drogi to znak drogowy. Wiedzie szutrową drogą i tak...jest mega dłuższy i czasachlonny - myslelismy że juz na równine zeszliśmy ;D
Kąpiel-oczyszczenie i modlitwa odbywa sie w małej kapliczne. Trzeba sie rozebrać (dostaje sie ręcznik) i można się oczyścić duchowo we wspolnej modlitwie jak i fizycznie we wspolnej kąpieli.
Prowadzi to siostra zakonna.
Skumalismy się tam z bratem pastora ktory zna niemiecki.
Udajemy się do klasztoru a potem na spokojnie na spotkanie z ekipą.
Co by zrobić grunt zamawiamy w knajpie pyszne ojakuri i czekamy.
Po trudnej wymiane smsów w koncu przychodzi zawiany Mateo. i sprzedaje nam opowieść przy okazji sporo gestykulując, krzyczac, walać rekami o stól i powtarzajac kilka razy ten sam wątek - wyglada na to że bylo grubo ;)
Kiedy podchodzi kelner z talerzem i menu dajemy do zrozumienia że ten trzeci jest po suprze i on juz dziś na dość ;D
A było tak...taksiarz wziąłich do Kvareli i co dalej? No to wzieli z przewodnika pierwszy lepszy adres w mieścinie i pokazali.
Szofer wjechac prosto na podworze pod tym adresem. Ku zdziwieniu akurat zgromadzonej licznej rodziny przy suprze z auta wychodzi 4 polakow i szofer.
I się zaczęło. Przewodnik przeszedł przez wszystkie ręce zgromadzonych. No i skoro już ktoś o nich napisał w przewodniku no to trzeba sie odwdzięczyć. Zrobili im rundke po winnicy, winiarni, zabrali nad jakis VIPowski stawik a póżniej ugościli.Pojedli, popili i o troche nie zostali. Chyba jedynie parcie szofera który pił najmniej i chciał spać w domu na noc sprawiły że wrócili.
Do naszego wina przystapili tylko Jarek z Mateo bo reszta już praktycznie spała.
Znasakrowani dwaj chlopcy wesołym krokiem poszli do swojego domku a my do swojego.
Ledwo się wyspaliśmy jakiś szczeniak w naszym ogrodzie ciągle szczekał, piszczał, psy w sąsiedztwie czasem też - wilki czy kicajce
jakieś grasowały?
===
spanie w Signagi o 10GEL (za zbiorowy pokój, przez spanie na balkonie) po 20 GEL - oczywiscie mowimy tu o niskobudzetowej opcji.
Miejsc nie brakuje. Lista kwater i cen jest dostepna w biurze informacji turystycznej.
Miasteczko jest małe, ale sklepów nie brakuje.
Knajpy wygladaja na odpicowane pod turystow, ale na szczescie wyglad nie idzie aż tak bardzo w parze z cenami. Można zjesc wg powiedzmy polskiego cennika (od 7 po 12 GEL już da rade za 1 danie)
Jest też taki mały ryneczek owocowo-warzywny oraz hala targowa.
Brzoskwinie, arbuzy, melony są tanie jak barszcz a pyszne jak kawior ;P Z głodu nie umrzesz.