w planach na ten dzien mial by wschod slonca i kolejny zachod a czy tak bylo i jak sie skonczylo?
o tym potem.
wykorzystalismy chwile na internecie i zalatwilismy wlasnie pare formalnosci.
na bloga przyjdzie pora...
wschodu nie bylo bo byly chmury a zachodu nie bylo bo tez byly chmury (jupi zazdna strata)
pierwszego dnia miala byc krotka przejazdzka a wyszlo na to ze przejechalismy wszystko, robiac wielka petle, zaliczajac cos tam po srodku i konczac na zachodzie slonca. i dobrze. bo dzis to w ogole nie wychodzilismy z lozka z kilkunastoma wyjatkami na WC.
Niestety dorwalo nas cos na tyle nieprzyjemnego ze goni nas do toalety zbyt czesto.
organizmy walczyly, goraczka trzymala przez 1 dzien. wyspalismy i wypocilismy. jakies skutki tego jeszcze zostaly.
niestety my sobie nie pomagamy bo niby jak - owoce, pikante jedzie itd itp. (matka jakby co to zamiast powitalnej rolady z kluskami zamawimy jakas wersje lajt;) )
Tylko 1 dniowy post i wrocilismy do normalki.
w sumie to mielismy szczescie pokoj z klima po raz pierwszy sie trafil (wiatrak byl gratis).
odprezalismy sie przy temepraturze 23 stopni.
a na koniec dnia troche szalestwa i wybralismy sie po pamiatki z laki.
bo niestety tylko tu mozna kupic i jak nie dzis to nigdy.
nie musicie dziekowac ;)
przez ten caly cien zbratalismy sie z personelem. tosty i bialy ryz dla nas sie znalazl.
takze mozemy polecic Shwe Nad Di. w porzadku ludzie.
kupilismy bilet do Inla Lake za 10000K/os.
Chyba wazna informacja - jezdzi wiecej autobusow niz do tej pory bylo napisane. wyjazdy sa o 7:30, 8 i jest nawet wieczorny o 19 albo 21?
i co wazne - sa juz bezposrednie kursy dad jezioro czyli do Nyaungshwe. pytajcie zawsze czy jedzie bezposrednio inaczej czeka was lapanie taxi z Shwenyaung.
nie sa to juz takie typowe lokal busy tylko duzo AC albo prawie AC. nam sie trafil taki po srodku...