Oczywiście plan się nie sprawdził (jak my to lubimy - jakaś koncepcja musi być, żeby wszystko miało jakieś ręce i nogi, ale lubimy pod wpływem chwili i sugestii zmieniać schemat :D) Na godzinę 6 rano jedziemy na wspomniana wcześniej tamę. Otwierają wjazd na jej teren o 6 rano (my jesteśmy 15min przed czasem i musimy czekać). Zaliczamy wschód słońca i w drogę! (piękny widok z tamy na zamglone doliny; w ogóle trochę norweski klimat – coś z fiordu tam było).
Całą drogę do Parku Sai Yok jedziemy we mgle (przynajmniej mi oczu nie wysuszyło od wiatru). Zdecydowanie żałujemy udziału w tym punkcie programu - szkoda czasu na ten wodospad - nie popływasz tylko popatrzysz, a poza tym zaś ci ruscy... Może w ogólnie cały ten park narodowy jest fajny, ale tego nie wiemy (nie mieliśmy czasu na robienie wyznaczonych tras trekingowych). Jedziemy dalej.
Przełęcz Ognia Piekielnego - ciekawe miejsce tragicznej historii. 2,5 km szlak tam i nazot ok. 1,5h i...dalej w drogę (dziś to ponad 200km chyba zrobiliśmy a tempomat w prawym nadgarstku ustawiony na 80km/h)
Cel Erawan - cudowne miejsce, Jeśli ktoś planuje tam iść i ma zamiar się zrelaksować i cieszyć piękna scenerią niech jedzie tam na pól dnia albo na cały (oczywiście na tajski dzień który kończy się wcześniej czyli o 18, ostatnie wejście do parku o 16:30 a wyrzucają o 17). Nam udało się przybyć o 13:45. Ufff teraz żwawo na 7 poziom, ale... na trasie miedzy 6 a 7 spotykam gościa, który mówi, że o 15 strażnik wygania z 7 poziomu (jest 14:50). Szybka decyzja – my wracamy na bardzo piękny 6 i spędzamy tam czas do końca (idący z nami Francuzi cisną na 7). Trochę żal tego 7 poziomu, ale przecież liczy się sport i dobra zabawa jak mawiali nasi piłkarze. Naprawdę bajeczna sceneria. Czas jednak kończyć pluskanie i wracać do K-buri.
Po drodze wstąpiliśmy jeszcze na zaporę Tha Thung Na - która jest po drodze z Erawan - i tym razem żegnamy tam zachodzące już słońce...to jeszcze nie wszystko w tym wątku wiec c.d.n.
p.s. jutro Ao Nang via Bangkok i Krabi. Niestety z powodu kłopotów w BKK będziemy tam jechali ok. 4h zamiast 2h. a potem juz 12h w stronę ponoć rajskich plaż...