pozno poszlismy spac to i pozno wstalismy. z rana sie wszystko dluzylo ale potem juz nie bylo lenistwa.
Cel, dla ktorego tak dlugo siedzimy w BKK zostal osiagniety - mamy wizy - nie ma wiec sensu dluzej tu siedziec. czas
kupowac bilety i jechac dalej. przez chwile myslelismy o wyjezdzie do PN Khao Yai, ale trzeba poswiecic 1 dzien na dojazd i 1 na powrot i tylko 1 dzien w parku, wiec innym razem :)
poniewaz o 15:30 musielismy sie dzis stawic w ambasadzie po paszporty, dzien minal nam na szwendaniu sie po miescie.
rano bylismy w info turystycznym wypytac (pod gradobiciem pytan) o transport w czasie swiat: wszystko kursuje bez zmian. oby! sniadanie zjedlismy przy info turystycznym, pod wiaduktem - nie polecamy.
bylismy tez w china town. przy "wejsciu" na chinska dzielnice uczynni panowie z tuktukow proponowali, ze zawiaza nas
gdzie indziej, bo china town zamknieta i nie ma co jesc, nie ma co pic. nic sie nie dzieje, Happy New Year!! jedzcie z nami na Phaya Thai, bo tam jest wypasnie :) taaa, jasne ;) wypasnie to bylo jak zwykle u chinczykow, 500m dalej gwarnie, tloczno, handel kwitl w najlepsze.i pojedlismy (konkretna zupa rybna-100BHT,muszle) i popilismy (szejki, zielona herbata z mlekiem, kawka lodowa, napoj z korzenia lotosu). generalnie w tej strefie dominuja ryby i owoce morza - do wyboru, do koloru: gotowane, smazone, grillowane...
wiemy gdzie przyjdziemy przed wylotem kupic troche herbaty i pzypraw. (swoja droga chinczyki to biznesmeny - byle stragan ale wizytowke maja i daja - z reguly zlota czcionka)
wracajac z china town nogi poniosly nas w strone Memorial Bridge - znajdowal sie tam ogromny targ kwiatowy (targ lokalny o czym swiadcza ceny kwiatow pisane po ichniemu) a po sasiadku jarzynowy - mnostwo zieleniny mozna tu kupic!
fajne wrazenie. znow ludziow jak mrowkow i ci faceci z wozkami na kolka ciagnacy mnostwo kilogramow na swoich plecach (czasami ich ugiete nogi i ciezki chod mowily wszystko)
pozniej posiedzielismy sobie nad rzeka przy Palacu Krolewskim i poszlismy dalej. (z parkow po ok godz.20 straznicy wyganiaja. wiec jak ktos ma ochote na tego typu miejsca wyieczorowa pora to niech idzie od razu po zmroku)
zakrecilismy sie po drodze o Giant Swing - tam byl lokalny festyn ze scena i wystepami.
Chwile wczesniej w pobliskiej swiatymi bralismy krotki udzial w dancingu. takze zobaczylismy troche swojskich klimatow.
BYl tez koles ze zdalnie sterowana kaczka. ale oprocz tego ze za nim lazila to raczej w lewo, prawo czy do gory nie leciala :P
a na khao san juz od rano spotkac mozna bylo bialasow z pistoletami na wode. mimo ze ich "smigus-dyngus" zaczyna sie dopiero jutro, biali nie moga wytrzymac i juz trudno bylo przejsc przez dzielnice bez oberwania woda (widac ze bardzo brakuje im naszego zajaczka). a co dopiero jutro... (dodamy tylko ze przechodzac przez reszta miasta - a przeslismy sporo km to nigdzie sie nie spotkalismy z laniem wody.
ale jutro juz bedziemy gotowi. zapakujemy sie w worki i pojdziemy sie troche pobawic.
---
warto dodac - wedlug nas BKK jest bardzo bezpiecznym miastem. szwedalimsy sie juz poprzednim razem jak i teraz. o kazdej porze dnia i nocy i to w roznych miejscach. nigdy nie bylo zadnej zaczepki. mozna widziec na ulicy bezdomnych, spiacych czy wloczacych sie, czasem dziwnych ludzi ale nic z ich strony nie grozi.
--
chyba sie zaaklimatyzowalem bo wrocil mi apetyt. przez ostatnie dni malo jadlem i szczegolnie mi sie nie chcialo, nawet patrzenie i zapachy nie pomagaly. dluga zima i ostanie wypady w gory zrobily swoje, organizm chyba troche zwariowal. U Agi wszystko sprawnie sie odbylo.
--
BURMA embassy will BE CLOSED from 15-04 to 19-04 2013