Geoblog.pl    atomek    Podróże    Tajowsko    One night in Bangkok
Zwiń mapę
2011
25
lis

One night in Bangkok

 
Tajlandia
Tajlandia, Bangkok
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11849 km
 
Pisane awansem...Piątek o 6 rano powinniśmy być na Khao San Rd. Mamy zamiar znaleźć szybko kwaterę i zacząć działać. Niby mamy 2 dni (miedzy 21 a 22 w sobotę będziemy się zbierać na lotnisko). Zobaczymy co z tego wyjdzie. Cos tam chcielibyśmy zobaczyć, ale głownie jakieś zakupy trzeba porobić. Do tej pory praktycznie nic sobie nie kupiliśmy a widzieliśmy sporo; no i jakieś zamówienia z PL. Miejmy nadzieje ze znajdziemy to co trzeba, bo jakoś z pustymi rękami wracać nie chcemy :P



no to teraz relacja live i prawie live...


- najpierw przyjazd (podroż opiszemy później) - nieoczekiwanie przed czasem: zostajemy dowiezieni 200m od Khao San o 5 rano. Od razu zabieramy się za poszukiwania miejscówki do spania. Mimo że sporo ludzi się nawet wymeldowywała o tej porze, większość jeszcze spała więc prawie wszędzie jest fol. Ale udaje nam się znaleźć GH Marry V za niespodziewanie niska cenę: 200B/no, dwójka z oddzielnymi łóżkami, dzielona łazienka; okno na korytarz. Dla nas super - 2 razy taniej niż nad morzem. Jutro się nie wymeldujemy i potrzymamy pokój do wieczora. Zatem2 dni= 400B :)



Słynna Khao San - jesteśmy bardzo zawiedzeni tym co zobaczyliśmy. Spodziewaliśmy się długiej ulicy, mnóstwa ubrań itp. rzeczy. Póki co żałujemy ze zakupów nie zrobiliśmy w CH M. Tu jest wszystko droższe na starcie o 2 razy albo 1,5 a handlarze nie skłonni do negocjacji jeśli cena jest niska (czyt. ta ktora znamy z CH M). Miejmy nadzieje ze na Chatuczak jutro nam się humory poprawia.

Jak nie -to niestety zakupy będą ubogie (tutaj jest o wiele mniejszy wybór wszystkiego!)



No to przechodzimy do wisienki na torcie. Jedziemy na Patpong obadać pingpong show. Świadomi trików i niespodzianek z tym związanych idziemy (powiedzieliśmy sobie źe max. możemy przepuścić 1000B na 2 os.) Najpierw się pokręciliśmy po sztandach - tam tez ceny stosunkowo wysokie i kiepski wybór - a chwile potem podchodzi do mnie koleś i proponuje show które się zaraz zacznie. Mówi że za free wjazd (przypomina mi się ulotka z tourist info NIC NIE JEST ZA FREE :D) i napoje za 100B, aaa i źe dużo ludzi. Wchodzę, sprawdzam, co się dzieje. Tłumu nie ma - tylko 2 parki. Cóż wołam Agę i wchodzimy. Za chwilę jesteśmy obskoczeni przez "obsługę". Kupujemy 2 piwa a dziewczyny liczą na Coca-Cole. Zaczyna się show (chyba 14 czy 11 wariantów). Dostajemy skarbonkę i czekamy co się będzie działo. W sumie nic się nie działo specjalnego. Drętwe i natrętne dziewczyny (ciągle spragnione Coli) ruszają się na scenie, jedna pali papierosa, inna gwiżdże sobie jak sędzia na boisku, inna (po szkole muzycznej) grała na trąbce, jeszcze jedna sprzedawała banany, a ja człowiek sportu szpilalem sobie w pingla!



Zastanawiamy się tylko kiedy będziemy płacić (1 raz zapłaciłem za grę w pingla, ale i tak cos za mało). Pierwsza parka chyba nie lubiła bananów i wyszła wcześniej. Druga parka miała jakiś konkretny kwas- bo ich obskoczyli, miny mieli nieciekawe, a laska wychodząc chciała nam cos powiedzieć, ale została odciągnięta. Wtedy i my już byliśmy gotowi do wyjścia mimo że weszli kolejni goście sztuk 2. (naszykowaliśmy sobie 500B na wszelki wypadek). Aga nie do końca chciała iść bo wpadła w oko takiej jednej (Marcin - coś a'la tako jedna z końca Przełojki :P), ale jej urok nie przekonał Agnieszki i jej ulubienica widząc w naszych oczach gotowość do ewakuacji zaprasza nas do płacenia rachunku. Mówię spoko. 2 x piwo za 100B (dałem wczesniej100B za pingla), wyjdzie 300 i super. Ale rachunek wyszedł 3800B !!!

1000 za show, 1300B za patrzenie + 200B za piwa. Ale LOL myślę. Aga daje mi naszykowane 500B wyciągam kobiecie a ona mi ten rachunek pokazuje. Ja wtedy patrzę na drzwi wyjściowe (na szczecie nie obstawione, a między nimi tylko ulubienica Agi). Nie to nie. Chcieli wydymać Freda, teraz Fred wydyma ich. Nie chcą 500B no to spier.... Jestem już na schodach, Aga w tyle i nie wiem o co chodzi, bo słyszę piski. Myślę dopadły Agę - kupa na biskupa!? Ciut się wracam a tu Aga biegnie :D Sandałki i japonki okazują się lepsze niż jakie adasie i co sił w nogach znikamy z ulicy wtapiając się w tłum :D Uff... Jedyny kontakt fizyczny jaki miął miejsce podczas tej potyczki to delikatne smernięcie Agnieszki przez jej ulubienicę (być może płakała nawet :P) Trochę sobie pospacerowaliśmy a potem tuk-tuk do pomnika demokracji i spacerkiem na Khao San.

Suma sumarum wyszło nas to 100B + niezapomniane wrażenia. Zobaczymy co jutro, Kac w Las Vegas czy w BKK miał kontynuacje dnia następnego :P



Międzyczasie byliśmy w Grand Palace i Chinatown.



No to tyle,

Jutro ciuchy + owoce. Zamor - nie ma tej mycki!!!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (23)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Adik
Adik - 2011-11-25 13:44
no photos, no comments!
 
Marcin
Marcin - 2011-12-11 01:18
OMG ;)
 
 
zwiedzili 5% świata (10 państw)
Zasoby: 74 wpisy74 65 komentarzy65 1193 zdjęcia1193 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
13.08.2013 - 24.08.2013
 
 
09.04.2013 - 26.04.2013