Z rana wypożyczamy moplika i ciśniemy do Krabi - w planie zakupy i śniadanie na porannym targu, a potem krystalicznie czyste jezioro i gorący wodospad / źródła.
Do przejechania ponad 60km w jedna stronę. "Autostrada" (tutaj highway) nie ma nic wspólnego z żadną nasza ekspresówka czy autobaną. Same przeszkody i generalnie nie jedzie się przyjemnie.
W trakcie drogi lunęło dość mocno i jesteśmy zziębnięci. Deszcz tutaj jest nieszkodliwy, ale jak się jedzie na motorze to juz daje się we znaki przemoczenie. Wychodzi na to ze wbijamy najpierw na gorące źródła, żeby się ogrzać i przeczekać deszcz (pierwotny plan był taki żeby się ogrzać przed wyjazdem w drogę powrotna) no i w skrócie można powiedzieć: przeczekaliśmy tam prawie cały dzień :) było bardzo fajnie i milo.
Kojarzycie jak jest nad morzem kiedy pada i wszyscy chodzą w pelerynkach? albo w górach jak pada deszcz i wszędzie unosi się mgła i ludzie nie maja z sobą co zrobić? było dokładnie tak samo u nas. Z tym, że my mięliśmy się dobrze i cały czas się grzaliśmy. pojedyncze osoby, większe grupy przychodziły i odchodziły, a my trwaliśmy :D
Jakoś po 15 wyszło słońce i postanowiliśmy jeszcze pojechać nad to czyste jeziorko, ale za wstęp zaśpiewali 200B od osoby (bo to park narodowy), a żeby tam wejść tylko na godzinę i nawet się nie pokąpać - w ogóle się nam nie opłacało i sobie podarowaliśmy (cena za gorące źródła tylko 90B/os). Ale co by nie było, okolice bardzo fajne na wycieczkę. Jakieś plantacje palm i jakichś innych drzew i w ogóle zupełnie inna flora niż ta którą widzieliśmy wcześniej.
No i nadszedł zmierzch naszym celem była jeszcze świątynia Tiger Cave, ale nadeszła ogromna burza, która pokrzyżowała plan, a poza tym motorek się nam przewrócił na jeden bok i skaleczył się w migacz (jest sobie ta plastikowa obudowa z przodu a migacz sobie w niej mieszka. a teraz się zaczął ruszać - w skrócie tak jakby ktoś go na chama wcisnął gdzie nie trzeba. Czekamy pod wiatą na koniec ulewy, wiec korzystam z okazji i idę do miejscowych, którzy sobie siedzieli w pobliskim garażu, popijali i grali w bilarda. Pomacali pooglądali migacza i jeden woła coś do drugiego i ten znika. Myślę sobie, że poszedł po narzędzia ściągniemy pokrywę przykręcimy lampę i będzie git. Ale nie! koleś przynosi super glue, polali tu i tam. Pomacali migacza no i trzyma! Jedziemy do domu via nocny market w Krabi.
p.s. Zdarzenie z motorkiem (nie kojarzyliśmy czy zrobiły się jakieś nowe rysy i czy po migaczu co widać) zadecydowały o naszym kolejnym dniu... (bo motorek był wypożyczony z naszej noclegowej miejscówki a my mamy coś na sumieniu, a umowie zapiski o odszkodowaniu itp. Doczepią się albo się nie doczepią?)