Ten dzien przywital nas ulewa...
5 rano planowo jestesmy w SGP - ale niesterty jest burza wiec siedzimy pod Golden Mile, nic sie nie dzieje, siedzimy.
Obserwujemy jak sie kreci taksowko biznes. Siedzimy.
Potem idziemy szukac miejscowy w ktorej mozemy zostawic bagaze na caly dzien.
Pytamy sie w Plazie, ale gdzie tam - zostajemy odprawieni.
Kierujemy sie do hostelu z darmowej mapki ktory jest nieopodal (wybralismy opcje idziemy do strefy hotelowej i wchodzimy po kolei jak leci). Drzwi otwiera spiaca jeszcze Chinka, mowi ze nie ma problemu. Zostawiamy i nie idziemy. Pada, siedzimy na schodkach pod Sultan Masjid, nic sie nie dzieje, spimy, siedzimy.
W koncu! Idziemy wg obranego schematu - Little India, cos tam po drodze, Chinatown i Marina Bay i cos tam jeszcze.
W LI zjadlem najpyszniejsza lakse ze wszystki ale rowniez najostrzejsza. Reakcja byla szybka, jak zawsze w moich przypadku, ale toaleta na markecie z jedzeniem czynna i tylko 10 centow. (w drodze na lotnisko pit-stop w szpitalu, tym razem juz wyszlo rowniez na ostro ;P)
Miasto do obejscia z buta jest do zrobienia. Nam brakowalo snu wiec troche jestesmy zmeczeni, a nawet bardzo.
Szybka kolacja na pokladzie, kilka drinkow i zapewne pobudka na sniadanie dopiero.
--
Dla tych cos zbyt dlugo siedzieli w Malezji przed przybyciem do SGP - UWAGA na ceny, cyferki te same, ale przelicznik juz nie jest 1:1 tylko 2,5 :P
--
Wyjazd udany. Wracamy bez zalu, ale kiedys znow wrocimy w te strony.
W robocie teraz nawet nie mysle. Zdarzylo mi sie raz jadac busem do Tanah Rata i wtedy mi sie podnioslo cisnienie.
Wroce i bedzie wysluchiwal jak to mnie dlugo nie bylo, ze nie wszyscy moga sobie na tyle jezdzic itd. Nie ma to jak otrzymac urlop z wielka laska i przed i po wysluchiwac. Ech...
Do zobaczenia wkrotce.
Oczywiscie bedzie aktualizacja, zdjecia i jakies podsumowanie obu wyjazdow, bo wczesniej jakos czasu nie bylo.